Chak Chak – świątynia ognia bez ognia

Po zwiedzeniu 1000-letniego Karanaq i wejściu, czy raczej wczołganiu się, na minaret, którego drzwi wejściowe bardziej przypominały drzwi pieca krematoryjnego, jedziemy do Chak Chak – jednej z najważniejszych i najświętszych świątyń zaratustryzmu. Wbrew pozorom wcale nie została stworzona przez Chucka Norrisa, mało też prawdopodobne żeby zainteresowany się tam pojawiał.

Chak Chak - zoroastriańska Świątynia Ognia

Chak Chak – zoroastriańska Świątynia Ognia

Skąd się zatem wzięła nazwa? Gdzie Chuck Norris nie może, tam legendą sprawę załatwi. Chak Chak miało się wziąć od dźwięku kapiącej tu wody – kap, kap… Legenda głosi, że są to łzy żalu, które góra roni dla upamiętnienia perskiej księżniczki, Nikbanou, która blisko 1500 lat temu została w tym miejscu okrążona przez nacierających na Persję Arabów. Otoczona księżniczka zaczęła się tak gorąca modlić do Ahury Mazdy (Boga zaratustrian), że ten zlitował się i sprawił, że góra w cudowny sposób stworzyła dla niej kryjówkę.

Ciekawe, jak wygląda tak święte i stare miejsce… musi być naprawdę imponujące! Na razie widzę tylko krętą pustynną drogę prowadzącą ostro po górę – Chak Chak razem z kilkoma innymi budynkami, położona jest na stromym zboczu skalistej góry. Jesteśmy na środku pustyni więc pokonanie tych kilkudziesięciu metrów przewyższenia, w pełnym słońcu okazuje się być niezłą wspinaczką. Już prawie… już zaraz… jeszcze tylko kilkadziesiąt schodów… jeszcze tylko upierdliwy gość sprzedający bilety… że też chciało mu się tu włazić… Już tylko potężne wrota dzielą mnie od tego świętego miejsca! Wchodzę!

Tu powinien palić się ogień…

Ekhm… Aha… No spoko. Chak Chak okazuje się być malutką grotą skalną, z kilkoma ławkami wewnątrz i niewielkim stojakiem, na którym powinien palić się ogień. Powinien, ale chyba komuś się zapomniało o jego podtrzymywaniu, bo w tej chwili leży tam tylko niedopalona kłoda i lekko dymi. Ach te świątynie ognia bez ognia.

Mimo, że sama świątynia nie zwala z nóg (w przeciwieństwie do wspinaczki do niej), to warto tu przyjechać choćby dla samego krajobrazu. Już sam widok zabudowań na stromym skalistym zboczu, które zdają się przeczyć prawu grawitacji robi niemałe wrażenie. A i widok z góry na okalającą ją pustynię i wyrastające z znikąd wysokie skaliste góry jest niczego sobie. To jest w ogóle zdumiewająca cecha krajobrazu tego rejonu – jedziesz drogą, widzisz płaską, jak stół pustynię, a tu nagle na samym jej środku pojawia się wysoka góra. Nie jest częścią jakiegoś łańcucha ani pasma – jest sama samiuteńka pośrodku niczego. Pojawia się nagle i w najmniej oczekiwanym momencie. Zupełnie, jak patrol drogówki.

Góry pojawiają się nagle…

Chak Chak – okolice

Tak mi jeszcze przyszło na koniec do głowy… a może ten zgaszony ogień to sprawka Chucka Norrisa? Może obraził się, że został w tej legendzie pominięty?

Karanaq: 1000-letnie miasto... z gliny
"Egipskie" miasteczko, zamek z błota i... fabryka kupy