Darya-i-noor – największy różowy diament świata

Jest jedno (słownie: jedno) miejsce  w Teheranie, które musisz odwiedzić. Żeby się waliło paliło, żeby skały srały, a Moda na sukces zbliżała się do końca – musisz. No chyba, że nie chcesz zobaczyć największego na świecie różowego diamentu o masie… jakieś 186 karatów czyli 36 g…

Darya-i-noor (źródło: Wikipedia, plik w domenie publicznej)

Niepozorny budynek w centrum irańskiej stolicy, znajdujący się przy ruchliwej arterii, którą setki ludzi podążają do pracy, szkoły, czy gdzie kto tam chce. Gdyby nie towarzystwo Pedrama, nowego irańskiego kolegi, to pewnie bym tego Muzeum szukał nieco dłużej. Muzeum Irańskich Klejnotów Koronnych mieszczących się w  podziemiach Banku Centralnego. Myślę sobie – biżuteria, jak biżuteria, ale spoko, czemu by nie zajrzeć. Nie spodziewam się rewelacji. I błąd. Wielki błąd czyli wielbłąd.

Zanim w ogóle kupimy bilety przechodzimy przez pierwszą bramkę pirotechniczną. Wejściówka kosztuje niewiele, bo jedyne 50 000. Riali oczywiście czyli jakieś 5 zł. Pedram rozwiewa moje nadzieje, co do możliwości wniesienia aparatu.

- Nawet książki Ci nie pozwolą wnieść, nawet kluczy. Nic.

Fakt – wszystko zostawiamy w zamykanych na klucz, szklanych szafkach (ten jeden można mieć przy sobie) przechodzimy kolejną bramkę pirotechniczną, schodzimy po schodach i…

…jeszcze przed wejściem podziwiamy imponujący Pawi Tron (Peacock Throne). Wyłożony blisko 30 000 drogocennych kamieni (diamenty i takie tam) mebel jest tak ogromny, że król mógłby spokojnie jeść codziennie w McDonaldzie i i tak by się zmieścił. Ale to tylko przedsmak tego, co nas czeka. Po chwili znajdujemy się niedużej sali, w której panuje półmrok. Wokół stoją gabloty z jakimiś kosztownościami. „Jakimiś” to bardzo złe słowo…

Złoto jest wszędzie, to właściwie jeden z najtańszych minerałów znajdujących się w Muzeum. Ot, zwykła wykończeniówka, zaledwie podłoże do osadzenia droższych błyskotek… Złote rękojeści, złote talerze, złote pochwy na szable, złote szkatułki, złote pierścionki… brakuje tylko złotych koszy na śmieci. Ale może coś przeoczyłem. Przed którąś kolejną gablotą, kiedy znowu przecierając oczy ze zdumienia, zapytałem Pedrama, czy to aby na pewno jest ze złota, odparł, lekko już zirytowany tym powtarzającym się pytaniem

- Nie pytaj mnie już o to. Tu nie ma rzeczy nie ze złota.

Przykrywka do naczynia (złoto, rubiny, szmaragdy…); źródło: Wikipedia, plik w domenie publicznej

Perły? Pereł jest tu tyle ile kamyków na przeciętnej żwirowni (no dobra – trochę mniej). Są gabloty, w których perły są wysypane na spód. Zupełnie, jak trociny służące świnkom morskim do s…. spełniania swoich fizjologicznych potrzeb. Bogactwo odcieni, barw, kształtów (są w tym te niezwykle cenne, przypominające spadające krople wody) wraz z otaczającym złotem i tysiącami kosztownych kamieni sprawia całkowicie nierzeczywiste wrażenie. Nierzeczywiste i niesamowite.

Największe wrażenie jednak, robi na mnie globus. Nie, nie – nie taki za 9,90 z Lidla, czy innego marketu. Taki wykonany z 35 kg. czystego złota, ozdobiony ponad 50 000 drogocennych, szlachetnych kamieni. Morza i ocena wyłożono szmaragdami, lądy rubinami. A terytorium Iranu? Diamentami oczywiście. Próba opisania, jak cudny był to widok byłaby chyba profanacją więc nawet się jej nie podejmę…

Gdyby jednak ktoś stwierdził, że ten globus to nic, bo przecież podobny ma koło łóżka, to kilka gablotek dalej czeka Darya-i-noor – największy na świecie różowy diament. Piękny, ogromny okaz waży 186 karatów, co daje 36 gramów (!) Niewiele Ci to mówi? To wyobraź sobie, że jest blisko dwukrotnie większy od słynnego Koh-i-noor znajdującego się w posiadaniu Korony Brytyjskiej.Wymiary? 4 cm x 3 cm x 1,2 cm (w przybliżeniu). To mówisz, że ten w Twoim pierścionku zaręczynowym jest duży, tak? Darya-i-noor, którego nazwę można tłumaczyć jako „Morze światła” pochodzi z Indii i został zdobyty i przywieziony do Persji (obecnego Iranu) przez jednego z jej władców. Bo grunt to być stanowczym.

Muzeum Klejnotów Koronnych robi ogromne wrażenie. Tak ogromne, że aż trudno ten ogrom opisać słowami. Gwarantuję, że wyjdziesz z niego oszołomiony. Jak bardzo? Tak bardzo jakbyś po wejściu do Biedronki zobaczył Muminka mopującego podłogę i Smerfetkę rozklejającą ceny.

Teherańskie Krupówki
Damavand: Pieszo na szczyt wulkanu