Iran, wyspa Qeshm: Prawie jak Titanic(i)

Oglądanie krajobrazów jest takie banalne. Co innego jednak trafić na cmentarzysko statków i do stoczni, w której jedynymi narzędziami są młotek, piła i… buldożer.

W sumie to już mieliśmy wracać. Kierowca dla umilenia podróży puścił nam dziwnie znaną piosenkę… kurde, znam ją na pewno. Taka popularna melodia, ale co to do cholery jest…? Ach no tak – „Tengo la camisa negra”. Po persku. Czad.

W pewnym momencie kierowca coś nam pokazuje i zbacza z drogi. Wtf?! Gdzie on jedzie? Przecież tu nic nie ma… jakiś gruz, trochę walających się śmiecie, jakieś statki… Po co on nas przywiózł do portu? Może to jakiś handlarz niewolników? Nie chyba nie – te statki chyba dawno nie miały okresowego przeglądu technicznego i nie wyglądają na zbyt sprawne.

To miejsce, jak się okazuje, ma jednak dwa zastosowania. Nie tylko jest „złomowiskiem” statków (o ile drewniane statki można złomować:P), ale też… stocznią. Ale jaką! Do tej pory takie widziałem tylko na filmach. Żadnych profesjonalnych narzędzi, żadnych maszyn, żadnych doków, brak armii profesjonalnych inżynierów i techników. Zamiast tego jest… plaża, ułożone obok drewno i garstka ludzi, którzy wyposażeni w najprostsze narzędzie składają wszystko do kupy!

Mamy wyjątkowe szczęście, bo akurat trafiamy na moment wodowania! I w tym przypadku wszystko odbywa się całkowicie tradycyjnymi metodami. Żadnych maszyn, żadnych pochylni, tylko robotnicy podkładający pod kadłub okrągłe belki żeby mógł się stoczyć do wody. I ten koń, który go po tych belkach ciągnie. Znaczy konie. Mechaniczne. Zwierzęta zostały zastąpione przez wiekowy buldożer, jak nic pamiętający jeszcze czasy ostatnich szachów Persji.

Kolejne ciekawe miejsce nie wspomniane w przewodniku. Kolejne miejsce, będące dowodem na to, ze w niektórych miejscach na świecie czas się zatrzymał. Ciekawe, co będzie następne? Może bracie Wright testujący pierwszy samolot w historii ludzkości?

Wyspa Qeshm - są takie miejsca, gdzie słowa to za mało...
Jak wygląda irańska rodzina?